Scherzo

Śpiewała wesoło — i nagle w śmiech,
Sam śpiew ją rozśmieszył: że śpiewa.
I śmiech zaczął sypać ze śpiewem jak śnieg,
I śmieje się, śmieje, zaśmiewa.


Bo jak tu się nie śmiać? Wydłuża się głos
I dźwięki, i dzwonki nawija
Na nuty, na nutki, na strunki, jak włos,
I piankę ze srebra ubija.


Wesoło się śmiała — i nagle w płacz,
Sam śmiech ją rozpłakał i trzęsie,
I łka, i zanosi się łzami: „No patrz!
No patrz! Rozpłakało się szczęście!”


Ucichła powoli. I rękę na pierś
Jak lilie na grobie składa.
I patrzy daleko — i widzi śmierć,
Bezmyślna, zastygła i blada.
.
.
.