Toast

Przekręciła się z hukiem scena obrotowa,
Już nową grają sztukę, a oto wśród tłumu
Błąka się aktor, który nie zmienił kostiumu
I z dawnej sztuki stare przypomina słowa.

Głuchy, ślepy, nie bacząc, że wszystko się zmienia,
Samotny i w scenicznym potrącany tłumie,
Tragiczne jakieś gesty czyni bez znaczenia
I rzuca słowa, których już nikt nie rozumie.

Ja znam obie te sztuki, na pamięć je umiem,
Znam aktorów, kostiumy, światła, dekoracje.
Wiem, o co ci chodziło, ja ciebie rozumiem,
Ale głupio zagrałeś. Oni mają rację.

Śmieją się. Słyszysz? Gwiżdżą. Zdejmij z twarzy szminki,
Chodź do domu, mój stary, bo już późna pora.
Wypijemy po drodze, zanim zamkną szynki,
Zdrowie wygwizdanego starego aktora.

Wypijemy za zdrowie wszystkich wygwizdanych,
Samotnych, opuszczonych, starości nie pewnych
Przegranych, oszukanych, wszystkich zapomnianych,
Goryczą napojonych braci naszych rzewnych.