Więc, kiedy umrzeć mi się zdarzy, pobiegnę w deszcz z sercem w kieszeni i Pan Bóg serce mi wymieni na którąś kartkę z kalendarza. - Masz jeden dzień, a potem wracaj do mnie, do diabła, gdzie tam chcesz... Głową przytaknę: - Święta Racja - od drugiej strony wbiegnę w deszcz. Wiatr - wiejąc! - mokry włos potarga, kiedy szczęśliwy, trochę wariat, jak dziecko skacząc wśród kałuży, znów w wodzie zacznę się odbijać,
a słońce pocznie cień mój dłużyć: przemijać będę, ach... Prze-mi-jać.